Strona Główna Galeria Siekierezady Opowieści z Siekierezady Muzyczne wędrowanie Dziewięciu.... Inspiracja słowem Poezja Foty Linki Forum Kontakt
                             

                   

Jędrek Połonina

                 
                     
                     
 

Janusz Zubow

KILKA SŁÓW O ANDRZEJU „POŁONINIE” WASILEWSKIM

 

 

      W czarnym kapeluszu, w czarnym płaszczu, o posępnej twarzy  - wyglądał jak ptak z fantastycznej opowieści. Był człowiekiem z opowiadań Londona. Przypominał po trosze błędnego rycerza Don Kichota z Manchy, po trosze greka Zorbę, a czasami romantycznego stracha na wróble.

Brał życie nie takie, jakie powinno być, lecz takie, jakie jest – z całym jego bogactwem i nędzą, zakłamaniem i udręką.

Myślę, że decyzją opuszczenia własnego domu zdradził zamysł kształtowania własnego życiorysu bez pomocy najbliższych. Może też chęć pokazania, że będąc innym  - wcale nie jest gorszym?

I ruszył Jędruś spod Brodnicy w pogoń za szczęściem, o której powiadają, że jest przeważnie bezcelowa, ale dla której warto poświęcić życie. Wiedział, że istotnego piękna kupić nie można, gdyż nieśmiertelni Bogowie dają nam je gratis. Wolno nam przecież oglądać bez opłaty wschód i zachód słońca oraz chmury płynącego niebie; wolno nam się cieszyć widokiem drzew i łąk; możemy za darmo słuchać śpiewu ptaków i zrywać kwiaty na skraju wiejskiej drogi; nie płacimy nic za widok nocy gwieździstej. Dopóki jesteśmy dla siebie wystarczy nam kilku przyjaciół, kilka książek i pies. Nie potrzeba nam niczego więcej.

W Bieszczadach stał się Jędrkiem Połoniną – legendarnym włóczęgą, ostatnim kowbojem bieszczadzkim. „Jasieninowski” styl bycia, daleko odbiegający od norm obyczajowych był często odruchem autentycznych emocji.

To co było jedną z przyczyn życiowego dramatu Jędrka – owo zatarcie granic między egzystencją, a artystyczną kreacją okazało się siłą twórcy, budowało legendę.

Przyjaźnił się z Wojtkiem Bellonem i Magdą Umer. Uczył się żyć szukać prawdy i tworzyć.

Gdy przenoszę się w przestrzeń mojej wyobraźni – widzę konające światło w jego oczach, które  rozświetliły na ułamek sekundy, światła samochodu, unicestwiając jego ziemską egzystencję pewnego jesiennego wieczoru w Komańczy 4 września 1995broku.

        I tak jakbym słyszał z zaświatów głos Jędrka, że śmierć posiada podrobiony klucz do naszego bogactwa.

Myślę, że rozumiał – że to, co zatrzymamy dla siebie  - utracimy, to zaś, co damy innym – pozostanie na zawsze.

Andrzej spoczął w Kulasznem – małej rozrzuconej wiosce bieszczadzkiej w której spędził ostatnie lata swojego jakże barwnego życia.

        Andrzej Potocki, którego książki Jędruś ilustrował w mowie pogrzebowej m.in. powiedział.

- „ Nie spotkamy już Jędrka na żadnej z bieszczadzkich dróg, na żadnym z górskich szlaków. Jego malownicza postać nie wyłoni się już z żadnego krajobrazu. Z bieszczadzkich połonin przeniósł się na niebiańskie połoniny.

Tym, którzy prawdziwie go kochali, mówię: Andrzej nie odszedł zupełnie, bo w każdym z jego obrazów, w każdej z rzeźb zostawił cząstkę swojej świadomości, zostawił cząstkę swojej doczesnej obecności, radości i smutku, niepokoju i nostalgii”.

 R

„…To nieprawda

Że Jędrek nie miał nic,

Bo on miał całe Bieszczady

To nieprawda

Że Jędrek nie miał nikogo,

Bo on miał nas wszystkich…

      /fragment wiersza Andrzeja Potockiego/

 

 

 

   
   
   
   
   
   
   
   
   
         
         
         
         
 

Powrót