Wsią całą idziemy na niedźwiedzia



Uradziliśmy we wsi na zebraniu, że niedźwiedzie to Indianie, a że taki czerwonoskóry oskalpować może i białą squaw zborsuczyć, to trza zastrzelić skurwysyna i będzie spokój. Jutro o świcie przed kościołem się zbieramy. Radni widły już z magazynu pobrali, sołtys na przedzie z kosą nas poprowadzi. Ja też do społeczności należę, za arbuzem pójdę, by udawać, że w nagonce biorę udział. Jebnę misia w głowę tym owocem, a on sobie zeżre go ochoczo. Wiem, że lubi.

 

Nic niedźwiedź we wsi narobił, oprócz tego, że sobie na skraju żyje. Ale chłop żywemu nie przepuści, oprócz samogonu. Już podpisy do premiera wysłane, trzystu sprawiedliwych za mordowaniem niedźwiedzia petycję pokwitowało. Dumny jestem z mojej wsi. No to idę z tym arbuzem, żeby misia jebnąć w ryj, bo to zły Indianin jest. I pewnie też zwykły chuj.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R