Recepta na sens istnienia
Lokujemy nasz sens istnienia w dziwnych miejscach. Wiele osób wierzy w pieniądze, niektórzy w bogów, inni dzierżą władzę nad innymi i to ich dowartościowuje. Są też tacy, co bachory produkują i kolportują swe prototypowe geny w następnych biednych pokoleniach. Ludzie łowią ryby, zbierają znaczki, hodują rybki akwariowe. I to wszystko dobre jest, bo lepiej coś robić, niż nic nie robić. Ja też czynię dziwne fizyczne, gimnastyczne wygibasy w tej skomplikowanej rzeczywistości, by nadać sens swojej egzystencji. Jeśli go nie widzę i jest mi smutno i boleśnie, szukam u stóp swych nasion w kiepskim położeniu, na przykład na asfalcie czy betonie w mieście, gdzie sensu nie mają żadnego na poczęcie swego trwania. Biorę je w dłoń i sadzę w dobrej ziemi, która dana jest mi i otacza mój dom. I wiem, że to jest prawdziwe i piękne. Patrzę, jak kiełkują, jak wspinają się do nieba. Drzewa, cudowny sens istnienia.
R