Mrówki



Lubię wszelakie stworzenie. Lubię stan swojego własnego ożywienia, a zarazem wszystko, co rusza się i rośnie wokół mnie. Mrówki wprawiają mnie w rozrzewnienie. Mogę godzinami wpatrywać się w ich krzątaninę, podziwiać ich upór i determinację, ten superorganizm, gdzie jednostka jest tylko częścią składową całości. Uważam, że zatracamy coraz bardziej dar dziecinnej obserwacji szczegółów. Dzisiaj dzieci nie widzą już mrówek, bo patrzą tylko w monitory. Dorośli patrzą w swój nadmiar obowiązków, przez to też nie dostrzegają mrówek. Pan szofer wyskakuje z ciężarówki z gazem płynnym i taszczy przewód do zbiornika przy moim domu. Mrówki tam posadowiły swoje mrowisko. Przeciąga rurę przez ich kopiec, równając go z ziemią.

– Panie, co pan robi? – pytam oburzony.

– A co robię? – odpowiada zdziwiony.

– Tak to jest, nawet nie wiemy, co czynimy – odpowiadam.

Pan gazownik patrzy na mnie jak na wariata. Na cmentarzu, pomiędzy grobami, wznosił się majestatyczny jesion. Wzdłuż mogiły mojej matki mrówki miały stałą trasę przemarszu. Mimo że drzewa już nie ma, bo sołtys go wykończył, mrówki zbierały na nim słodkie soki. Dzisiaj wędrują z przyzwyczajenia do białego pnia. Szkoda, że nie mamy świadomości, co czynimy, a czynimy krzywdę innym stworzeniom.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R