Zwiastowanie śmierci



Początkiem sierpnia przestało lać, cały lipiec napieprzało z nieba aż Solinka wezbrała jak jakiś wkurwiony Styks. Umówiłem się Fudżisem i Pustakiem na małą fuchę, mieliśmy dokończyć szopę na „żółtka” (czy. Autocar U 7144 semi traktor). Po osiemdziesięciu latach należy mu się dach nad głową. Fudżis codziennie dopytywał się o tę robotę i w końcu umówiliśmy się nazajutrz, ale kiedy dokonało się to nazajutrz Fudżis nic nie widział na oczy, bo mu pizdy nabili zespołowo.

Jedną brat Jacek, a drugą Pustak Olek.

Tę pierwszą pozyskał za nieudaną reklamację, że niby w chałupie jest za głośno i nie może spać. To brat Jacek przypierdolił mu w emocjach i to pomogło Fudżisowi zasnąć na chwilę.

Jeśli chodzi o tę drugą pizdę, to pozyskał ją przypadkowo, bo coś się Pustakowi pojebało i wcale nie Fudżisowi miał jebnąć tylko zupełnie komu innemu.

Widząc niewidzącego Fudżisa odpuściłem sobie naszą robotę i przełożyliśmy ja na połowę sierpnia, ale 12-go Fudżis już nie żył, więc sam skończyłem szopę.

Lubiłem go, miał oryginalne poczucie humoru i ogólnie był łagodnym człowiekiem. Uradziliśmy z Olkiem Pustakiem, że namalujemy na kawałku deski ksywę Fudżis i przybijemy na tę szopę. Jakoś tak dziwnie we wsi bez niego, nie mogę się przyzwyczaić do tej nowej konfiguracji.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R