Zagadka matematyczna na miarę Bieszczadów
Pośród tych wielu matematycznych zagadek jeszcze nie rozwiązanych, nad którymi głowią się tęgie głowy naszej planety, znalazła się jeszcze jedna z Góry Horb. Zawiozłem tam Inkubatora i jego bliskiego współpracownika z zadaniem wykopania kilku stóp fundamentowych w odległości pięćdziesiąt sześć centymetrów od muru każda. Wymierzyłem, objaśniłem i pojechałem na dół. Po dwóch godzinach wróciłem odebrać pracę. Pierwsza i druga dziura pięćdziesiąt sześć cm zgadza się, trzecia - sto siedem cm, patrzę z wyrzutem na brygadę i pytam:
- O co, kurwa, chodzi? - zagadkowe milczenie nastąpiło. Dociekam dalej:
- Wytłumaczcie mi, kurwa, budowlańcy jebani końskim chujem w mózg, jaka jest metodologia tego błędu?
Wzruszając ramionami, milczą zawzięcie. Głowię się, próbuję dzielić, mnożyć, całkować… ni chuja do niczego nie pasuje. Ludzie, proszę, może mi ktoś pomoże!
R