Wojtek Szwed i żurek
Listopad zamyka przed nami swe bramy. Był cudem i łagodnością, jakby chciał nam wynagrodzić ten październik, który pochłonął na cmentarzu piękne istoty z naszej małej wsi.
„Przyroda nie zna pustki” - to nieśmiertelne hasło wiecznego trwania aminokwasów przygnało do Cisnej Wojtka Szweda, którego cechą charakterystyczną jest to, że żyje w przyśpieszonym tempie (co najmniej sześciokrotnie).
Jak co dzień po pracy wizytuję Darka i pijemy u niego herbatę. Wpada Wojtek Szwed:
- Cześć kolego krnąbrny - wita go gospodarz ze swej kanapy -głodny jestem - dodaje.
- Mam pyszny żurek na podgardlu podwędzanym - zachęca Wojtek.
- To na co czekasz, pędź po strawę - rozkazuje Darek.
Wojtek chwyta słoik, później drugi i pędzi, oznajmiając:
- Zaraz będę z powrotem.
I to „zaraz będę” jest znamienne, bo przybył zagubiony do naszej wsi z takim wielkim hasłem w oczach jak neony „ZARAZ BĘDĘ”.
R