Wojtek Szwed - biedny milioner i ułomny mesjasz
Wojtek Szwed – biedny milioner, który nie potrzebuje pieniędzy, przy kominku u Darka relacjonuje:
- Miałem kasy w chuj, ale okradli mnie w Sanoku, jak wysiadłem z autobusu. Ale mi pieniądze nie są potrzebne. Jutro jadę z Flapsem kroić drewno do lasu.
- Nie mówi się kroić, tylko rżnąć. Skroić to możesz kurwa frajera - irytuje się Darek.
- No to jedziemy rżnąć - poprawia Wojtek - siedem pięćdziesiąt dostaję na godzinę, ale to mi wystarcza. O dzisiaj, wydałem pięćdziesiąt pięć złotych.
Pokazuje na flaszkę wódki i patelnię z wątróbką z cebulą:
– I co, nie wystarczy?
Zdaje się, że Wojtek szuka potwierdzenia genialności swej ekonomii, a za oknem listopad rozpędza się do swego zgonu i za chwilę grudzień z tymi przerażającymi świętami, których wielu ludzi nienawidzi, a my mamy we wsi następnego ułomnego mesjasza, a imię jego Wojtek Szwed.
Chuj, jaka wieś, taki mesjasz, trzeba się z tym pogodzić.
R