Wilk



Październikowe dni błogosławią błękitem nieba i jaskrawością słońca. Ludzie wdrapują się na połoniny, by tam wznosić swoje modły w intencji sensu istnienia. Otwierając o świcie powieki jestem przerażony, że znowu będę musiał chłonąć to piękno, które nie mieści się w słowach, które poraża wzrok swą niewyobrażalną złożonością barw, które paraliżuje umysł nieodkrytą jeszcze przez nikogo tajemnicą życia.

Schodzę z góry Horb do wsi, na łące dostrzegam wilka, jest duży, chwilę patrzymy na siebie w bezruchu, po czym on odbiega truchtem ze dwadzieścia metrów i znów mierzy mnie bystrym wzrokiem. Stoję jak zahipnotyzowany. Do tego porażającego od piękna ciężkiego do udźwignięcia dnia wkradł się jeszcze ten wilk. Przebiegają mi w głowie hasła:

Wilk i człowiek

Radość i smutek

Siła i słabość

Energia i depresja

Wolność i zniewolenie

Oto ja udający człowieka patrzę na prawdziwego wilka…

Ruszyłem w dół, wilk jeszcze chwilę tam stał, przyznałem się mu:

- Już czas zaakceptować bezsens swojego istnienia.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R