W korzeniach Yggdrasila
Rzeka Solinka swym cudownym szemraniem niestrudzenie opowiada o przemijaniu. Mam zaszczyt mieszkać przy tej pięknej strudze, naprzeciwko domostwa woda wydrążyła wieki temu tajemniczą głębinę, w niej przegląda się wyniosły jesion. U jego stóp w dzieciństwie złowiłem pięknego pstrąga. W tym roku udało mi się wyłuskać podobnego, wrócił do swego królestwa. To drzewo jak mityczny Yggdrasil strzeże życia wielu stworzeń. W jego cieniu uwijają się pliszki górskie, w wypłukanych korzeniach lęgną się raki, pod okapem gałęzi bóbr konstruuje tamę, klenie, jelce, brzanki, okonie, ślizy i lipienie błyskają się lustrami łusek, zimorodek wyłuskuje małe strzeble, matka wydra z trzema młodymi czyni w tym rybim społeczeństwie krwawe remanenty. Czarny bocian z majestatem grabarza patroluje swój rewir, wilk pławi się w upalny dzień na płyciźnie, często łania z młodym gasi pragnienie, młody niedźwiedź bawi się obłym kamieniem. Pod okapem liści i w korzeniach Yggdrasila tętni życie, a nie rzadko śmierć się zaczyna. Jakże pięknie i cudownie istnieć w cieniu i pod opieką świętego drzewa.
R