W chuja mnie chcieli zrobić
Jakoś szybko się to wszystko zmienia, wczoraj coś było białe, dziś jest czarne, jutro będzie czerwone. Jak się w tym odnaleźć? Piękne lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku, byłem dzieckiem, muszę sobie przypomnieć ten magiczny stan. Najprościej definiując – dziecko to istota ludzko podobna, która za wszelką cenę nie chce dać się wyruchać dorosłym (w tym stwierdzeniu nie ma konotacji pedofilskich tylko ideologiczne). Moja matka piastowała funkcję pierwszego sekretarza podstawowej organizacji partyjnej w Cisnej. Często słyszałem w domu, jak relacjonowała swoją działalność społeczno-polityczną. Przypomniała mi się jedna historia, dotycząca ziemi bieszczadzkiej.
Matka do ojca przy kolacji:
- Dzisiaj cały dzień chodziliśmy z naczelnikiem gminy po rolnikach i namawialiśmy ich do przejęcia tych dziewięćdziesięciu hektarów na Łopience, żeby nie leżały odłogiem. Nikogo nie znaleźliśmy.
Na drugi dzień w restauracji Zacisze, która do dziś graniczy z naszym domem, Pezex - rolnik postępowy, gawędził przy stoliku ze stróżem nocnym restauracji - Jurkiem. Zaczęli od komunii, przyswoili po sto gram dobrej, czystej wódki i Pezex zwierzył się z wczorajszej traumy:
- Jurek, kurwa, ale mnie wczoraj w chuja sekretarze chcieli zrobić, chcieli mi wepchać na garba dziewięćdziesiąt hektarów ziemi, ale nie dałem się. Barana chcieli znaleźć. Wprawdzie za darmo, z funduszu ziemi na zagospodarowanie, ale co oni kurwa myśleli, że na głupiego trafili…?
R