Tito i jego najlepszy przyjaciel Królik
Tito wrócił z Rajchu, przywiózł mi fajny szosowy rower i przy okazji zwierzył się ze straszliwej tragedii, która mu się przytrafiła. Bo tak w ogóle, to Titowi te tragedie zdarzają się co pięć minut, tak już lgnął do niego, jak pineski do magnesu. Tito z przejęciem relacjonował walkę o życie pokojowego króliczka, procedurę pielęgnowania i pielgrzymowania od weterynarza do weterynarza, a eura wydawały się na leczenie pacjenta szybciej, niż Tito je generował. Ostatecznie, jak zawsze w takich przypadkach skończyło się dobrze… króliczek wyzionął ducha. Tito z rozpaczą w głosie podsumował całą tragedię:
- Kurwa, to był mój najlepszy przyjaciel… razem oglądaliśmy mecze ligowe, siedzieliśmy sobie na kanapie, on chrupał marchewki, a ja chipsy, byliśmy razem najszczęśliwsi na świecie. Raz nawet mecz Bundesligi dobrze obstawił i pięćset euro żeśmy wygrali.
R