Taczka Arka Przymierza, a zarazem test na zięcia
Żydzi, mówiąc Arka Przymierza, mają na myśli taczkę, takie urządzenie w formie skrzyni na jednym kółku zawieszone, z dwoma wydłużonymi uchwytami. Podobno, jak Mojżesz dostał ten kamienny siedmiokartkowy zeszyt od Jahwe, to tenże stwórca, widząc jak Mojżesz wlecze te kamory popierdując z wysiłku, dał mu taczkę by ulżyć nieco. I tak oto jest to Arka Przymierza chłopa z ziemią.
Z Żydami mi nie po drodze (mam traumę), ale podzielam ten pogląd, że bez taczki to ni chuja. Nie wybudowałbym domu na górze Horb, nie wywiózłbym stert obornika ze stajni. Pamiętam, jak z Markiem Co Nie Robi Nic pchaliśmy taczkę z betonem od połowy góry. Marek do dzisiaj nie jest skory mi tego zapomnieć.
Taczka to Arka Przymierza chłopa z ziemią, ale też dobry test na hipotetycznego zięcia. Dzisiejsze czasy, jakie są, każdy widzi. Większość kandydatów na ogiera dla córki to pojeby bądź niedojeby, ale ja się zabezpieczyłem, by się w takiego nie wpierdolić. Takie testy sobie ułożyłem… Pierwsze pytanie: „A koleżko złoty, a masz ty już taczkę?” Wyższym poziomem testowania będzie drugie pytanie: „A może pomarańczową betoniareczkę posiadasz?”
Jeśli tak, kurwa, nadaje się, dorzucę mu jeszcze sztychówkę od siebie. Bierz te sprzęty i z moim błogosławieństwem jebajcie rzeczywistość.
R