Szalone kurwy i spokojne żony
Wycieram żółtą szmatą drewniany kontuar, opróżniam popielniczki, zbieram kieliszki. Dobrze, że już kończy się ten dzień. Dobrze, że zdechł. I dla mnie i dla wioski przychodzi ulga od tego podniecenia istnieniem. Jeszcze tylko Kazek tkwi na stołku barowym. „Polej jeszcze” zaordynował. Napełniam setkę i stawiam przed nim. Podnosi wzrok i żali się:
- Na początku to one prezentują się wszystkie jako szalone kurwy. Wydaje się, że tym parowozem z Majdanu do cipy wjedziesz jak do hangaru… a później stają się spokojnymi żonami. Człowiek myśli sobie, że będzie cię taka jedna z drugą na różne sposoby częstować, że będą z tobą chlać na umór i się gibać na rurze, a one z szalonych kurew w spokojne żony się przeinaczają.
- Takie prawa natury, tak to skonstruowane dla progenitury – kończę te żale.
R