Święto krzyżowania żab



Zbliża się to święto, w którym z malowanego jajeczka wyskakuje taki tyci Żyd i krzyczy „Alleluja!”. Proceder ten, co roku wydaje mi się jeszcze bardziej abstrakcyjny. Że też w tej karpackiej puszczy nie możemy czcić swojego malutkiego wołoskiego pastuszka, tylko takiego semickiego, którego na oczy żeśmy nie widzieli, ani jego, ani takich piasków Syjonu. Bardzo chciałbym, żeby to odpinanie się od gwoździ i złażenie z krzyża było prawdziwe, mógłbym wówczas wierzyć, że wszystkie te rozjechane – ukrzyżowane na asfalcie żaby też zmartwychwstaną i będą wesoło kumkać u stópek małego żydowskiego bękarta. Zajebiście by było, ale na razie, póki nie dostąpimy królestwa bożego, postarajmy się nie krzyżować tych biednych stworzeń, jadąc na wesołe jajeczko do rodziny, czy też ze święconką do świątyni.

Boże, miej w swej opiece tę biedną żabę, ropuchę i kumaka górskiego też.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R