Spowiedź ministranta



Panie ksiądz, wyjebali mnie ze świątyni trzydzieści sześć lat temu, bo mój dziecinny umysł pragnął przebić się przez żółwiowy czerep wiary i zwątpił w nauki chłopów w halkach. Gusła te podawane w sposób nie do strawienia, naiwnie i w pogardzie mające nowożytne zdobycze ludzkości. Jakby Sherlock Holmes powiedział: w dupie mając dedukcję i analizę.

Panie ksiądz, zniechęciłem się do wiary, bo dostałem autentycznego kopa w dupę od kapelana za podważenie dogmatu wiary. Z bydlęcym uporem dopytywałem się tego chłopa w halce, jak to jest możliwe, że w każdym kościele znajduje się grób Chrystusa i po co nam na naszej wsi jakiś truposz żydowski, który o samarytanach i gojach mówił per psy i świnie.

Panie ksiądz, bardzo dobrze się stało, żeście zrezygnowali z moich usług płatnika podatkowego waszego burdelu, bo uczestnicząc w tym cyrku, dostałbym nie tylko kopa w dupę, ale zapewne i falliczne błogosławieństwo kapłana pedofila spełniającego się w młodzieńczych odbytach.

O Boże, dzięki ci za tą nieświadomą apostazję.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R