Śmiertelność ludzi i drzew
Dzieciństwo to szablon prawie idealnego istnienia. Głównym elementem, na którym opiera się cały ciężar konstrukcji, jest bezinteresowna radość z daru życia. Sięgając pamięcią w księgę swojego żywota, nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek doścignął te afirmacje z dzieciństwa. Ich moc była porażająca, a odbiór wręcz duchowy, drobiazgi urastały w monstrualne formy. Mgnienia impresji eksplodowały w mózgu z siłą bomby atomowej. Dzieciństwo jawi mi się jako nieustanny zachwyt nad światem, idealny model wielbienia istnienia…
...za domem państwa Wermińskich rosłą majestatyczna lipa, zawsze mi się podobała. Mówiła do mnie brzęczeniem owadów, podczas kwitnienia roiła się tysiącem pszczół, jej zapach obezwładniał zmysły. Pewnego roku umarła. Dom i otoczenie straciło całą magię, to drzewo ją tworzyło i było jej depozytariuszem.
Wiosną tego roku odszedł pan Wermiński, on też był filarem i charakterem tego miejsca. Śmiertelność ludzi i drzew zamieszkała teraz w tej przestrzeni, pewnie na krótko, bo to tylko ugór dla następnego zasiewu, al mi jest smutno, bo to część naszego świata umarła, część wspólnego piękna.
Śmiertelność ludzi i drzew zamieszkała teraz w tej przestrzeni, śmiertelność szumu brzęczenia owadów, śmiertelność człowieka gospodarza.
R