Śmierć sąsiada zza płotu
Sąsiad Darka padł w szpitalu, dzielny i krzepki był z niego człek. To było już po pożarze Darkowego domostwa. Wiosną wybrał się do nieba, szkoda, bo dbał o drzewa, które tam posadził, dbał o trawę, kosił ją namiętnie i bujał gołębię. Widać było, że ceni sobie życie, szkoda go, miał swój sznyt niepowtarzalny. Wsławił się śledztwem w sprawie kosiarki ręcznej, żyłkowej. Jak przesłuchiwał Andrzeja Motyla i uwięził go w dole po wapnie, przykrywszy paletami. Po dochodzeniu nawet wyrok chciał dziadek wykonać siekierą, ale Andrzej Motyl spierdolił i raz w życiu mu się tak przytrafiło, że w tym przypadku był niewinny. Dobrze, że nie doszło do tej egzekucji, bo byłaby to największa pomyłka sądownictwa naszego wiejskiego wymiaru. Sąsiad Darka dzielnie walczył z przeciwnościami, mimo że był już po kilku wylewach, radził sobie jak wojownik spartiata. Ta wiosna go dobiła, odszedł w swoją drogę. Żegnamy cię obywatelu naszej ziemi, dobrym Darka sąsiadem byłeś.
R