Śmierć prawdziwego katolika
Marian miewał sny z rodzaju tych uporczywych, których ni jak nie był w stanie stłumić, takie prawie nawiedzenia to były, ekstazy religijne. Miewał z tymi snami poważne problemy, treści projekcji były oględnie rzecz biorąc trywialne: ruchał Matkę Boską w dupę, młodą Matkę Boską, jeszcze przed gołębim poczęciem. Niekomfortowo czuł się z tym Marian, jako człowiek bogobojny, współżyjący z żoną bez prezerwatyw i nigdy w święta kościelne, a zawsze podług klasyki w jednej dozwolonej pozycji, bez żadnych udziwnień i z zalecaną odrobiną wstydu. Ani on, ani żona nigdy z tego czynu zadowoleni, bo z pieprzenia nie ma być według biblii radochy, ma być mnogie izraelskie plemię. A tu prawie każdej nocy ten sen z piekła rodem… ładuje w dupę Matkę Boską, analnie, doodbytniczo, z zadowoleniem wielkim i erotyczną satysfakcją. Chciał się jakoś ratować i w konfesjonale poruszył problem. Nawet nie skończył, a tu kapłan z budki wyskoczył i na cały kościół i przy ludziach:
- Spierdalaj zboczeńcu! Komunię to ci chuju z dupy podam – dorzucił pleban na pożegnanie.
Mariana znaleziono nad potokiem za świątynią, w dzień niedzielny, przed mszą świętą… dyndał na jaworze. Kartkę z kieszeni marynarki wyciągnięto i publicznie odczytano:
„Przysięgam na krucyfiks srebrzony, nigdy to, a przenigdy, nie ruchałem w dupę Matkę Bożą”.
P.S.
By uniknąć naciągania się z sądem świeckim bądź bożym i „Jurnym Ordo” - inkwizycją współczesną - oświadczam, że to opowiadanie znalazłem w kiblu Siekierezady i widziałem nawet jak je pisał przy barze taki gość z czerwonymi włosami i dwoma szramami na policzkach w kształcie banana. Długo miałem opory, ale w końcu myślę:
- Trza przestrzec wspólnotę religijną, że jeśli jeden z drugim zboczeniec chce przyjmować komunię z dupy kapłana, to niech se pisze takie rzeczy, jego sprawa.
R