Śmierć karpia Klaudiusza



Wojtek Szwed przywiózł w zimę te biedne ryby z Łodzi. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie zapomniał transportować ich w wodzie, ale zapomniał. Większość ryb zasnęła w panu, ale w dwóch rybach, w sumie Stefanie i karpiu Klaudiuszu tliło się życie. Wachlując skrzelami, dawały znać, że pożyłyby sobie jeszcze trochę. Przychyliłem się do ich pragnienia i wpuściłem je do stawu przy Siekierezadzie.

Ja w ogóle tak mam, że często przychylam się do cudzych pragnień i je wspomagam. Chęci miałem czyste, ale nie udało się. Sum Stefan padł miesiąc temu, a karp Klaudiusz dzisiaj. Żegnajcie dzielni rybowie, pragnąłem napoić wasze pożądanie istnienia. Przykro mi, nie udało się…

Apel do Wojtka Szweda:

Wojtku, zakonotuj sobie, to we łbie przepastnym, ryba musi jechać w wodzie, dla niej to konieczne, jak szaleństwo, w którym ty pływasz, i które też jest ci niezbędne, by przeżyć.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R