Rozterki Adama



W Raju nie było potrzeby wsadzania chuja w drugiego człowieka, a był tam drugi człowiek, a na imię było jej Ewa. Ale nie było żadnych takich nakazów czy też popędów, żeby się chciało wsadzać coś w drugiego człowieka, a już na pewno nie jakiegoś tam chuja. O boże święty nigdy przenigdy!

W tym Raju wszystko było fajne i estetyczne, niegroźne i miłe w dotyku. Było ciepło i można było sobie chodzić zgoła dupą. Przemysł odzieżowy nie istniał, ale staremu Bogu coś się w tej jego demencji twórczej pojebało i zasadził niedaleko szałasu Adama i Ewy jakieś genetycznie zmutowane drzewo i rzekł:

- Jak wyda ta jabłoń owoce, to ni żryjcie z niego, bo was pojebie.

Adam był spolegliwy, jak każdy chłop pierdolił jakieś tam wielkie idee, zajmował się ogarnianiem praktycznych form egzystencji. Wystrugał siekierę, wynalazł śrubokręt i przy pomocy tych narzędzi centrował koła w hulajnodze, ale ta Ewka jak każda baba, wścibska i z tendencjami do urojeń (nazywa się to pojebana). Spać nie mogła nocami, bo świdrowała w jej mózgu ta myśl pokraczna, potrzeba odjebania jakiejś szopki. Pewnej nocy kiedy Adam usnął błogo ze swoim ulubionym komiksem na ryju (był to pierwszy komiks o wszelakim stworzeniu), ona (ta durna cipa) wymknęła się i zajebała jeden owoc z tego pojebanego drzewa. Pół biedy, żeby tylko zajebała, ale wpierdoliła ekspresowo połówkę, a drugą poczęstowała Adama. A na to jabłko wcześniej napluł taki zielony wąż, skurwysyn był wredny i podstępny, chciał wyjebać Adam i Ewę z Raju, bo go wkurwiali. Plwocina ta była zielona i bóg poznał po ustach dwójki swej ludzkości, że wpierdalali. Afera się odjebała jak chuj, na całe Niebo. Stary Bóg bez sądu i bez dyskusji wyjebał ich z Raju, no kurwa, narobiło się. Mściwy chuj z tego Boga, bo nie samym wyjebaniem z Raju ich pokarał, dołożył komary, meszki, kleszcze, tuberkulozę, miesiączki, dzieci, ZUS i polityków. Ale największą z kar była ta klątwa w sadzania chuja w drugiego człowieka, straszne i przerażające. W buzię, w dupkę, w cipkę, w cycki, pod paszkę. Około dwa tysiące sto sześćdziesiątego szóstego dnia od wypędzenia Adamowi pękły emocje i wykrzyczał:

- A żeby tego chuja pokręciło.

I do dzisiaj teologowie zadają sobie pytanie, czy chodziło tylko o chuja jako narzędzie do wsadzania, czy o samego Boga.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R