Raper błotny
Raper „Gieeru” już drugi tydzień leży w błocie. W rowie za mostkiem przy drodze wiodącej na Horb. Żółwia, kurwa, chyba udaje. Wizytujemy go codziennie i monitorujemy jego psychofizyczny stan, obiecałem mu pożyczyć trochę grosza, by mógł „Carry Me Back Home”.
Pytam się podczas każdej wizyty:
- Startujesz już?
- Jeszcze mi dwa dni potrzeba – oświadcza codziennie.
Ciągle mu, kurwa, brakują te dwa dni. Nie zadaję zbędnych pytań, bo wiem już z doświadczenia, że często człowiekowi brakuje dwóch dni do czegoś tam, co jest zupełnie nieistotne, a wydaje się istotne. A podświadomie wiemy, że jest to nieistotne. To dobieramy sobie takie dwa dni, żeby odwlec klęskę oświecenia jeszcze na chwilę. Raper „Gieeru” pochwalił się:
- Dzisiaj się ogoliłem, ale nie mogłem rano się odlać, bo nerki mi siadają – dodał.
- Jak będziesz się w tym błocie jebać, to wszystko ci wysiądzie – pocieszyłem go.
Na obecną dżdżystą i błotnistą chwilę widać, że raper”Gieeru” potrzebuje jeszcze inwestować w błoto. W rowie za mostkiem, przy drodze wiodącej na górę Horb jest najlepsza jego jakość. Szanuję tę jego potrzebę i ją wspieram, jeszcze tylko dwa dni… Dobra, niech będzie, potrzebę samozagłady też trzeba respektować, chylę czoła przed decyzją „Gieeru” błotnego rapera.
R