Przerażenie



Na jedno z czołowych miejsc w zjebointernecie (tematy bieszczadzkie) doczołgały się strony pani Lucyny. Wizje tam przedstawiane mrożą krew w żyłach, jak horrory Stevena Kinga i przychodzi mi na myśl tylko jedno: „Jeśli miałoby się dokonać to co jest tam zamieszczone, to ja wolę umrzeć niż tego doświadczyć” - to tak pół żartem pół serio. Myślałem, że nasz piękny region powinien walczyć o swój główny kapitał, czyli zachowanie tej cudownej dzikości w miarę nieskażonej infrastrukturą, hałasem, sztucznym światłem. Wiele osób wizytuje Bieszczady dla tych wartości dodanych, nie oczekuje przy tym cywilizacyjnych wzwodów. W „objawieniach” świętej Lucyny dominuje potrzeba ciągłej ekspansji, zagospodarowywania, krótko mówiąc, jak u świętej Faustyny – pożądanie permanentnego wzwodu.

P.S.

Mi tam nie przeszkadza, że region nasz promują wariaci. Jak wiadomo od dawna „Bieszczady, to stan umysłu”.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R