Prosta śmierć Juhasa
(z notatnika ciśniańskiego szeryfa)
Późnym wieczorem zgłosił się obywatel z Kalnicy z taką prostą informacją:
- Górale z wypasu chyba swego zabili.
Ojciec, jako szeryf Łobkręgowy - jak mawiał Fredek hydraulik - zmontował szybko ekipę, zapakowali się do Uaza i w drogę. Po kilkunastu minutach byli już na miejscu. W świetle reflektorów pojazdu ukazał się krąg ludzkich postaci siedzących przy ognisku. Ojciec podszedł do milczącego towarzystwa i zapytał:
- Który jest Baca?
- Jam jest – odparł, wstając postawny sześćdziesięciolatek.
- Słyszałem, że macie tu trupa – nie owijał w bawełnę szeryf.
- A mamy, tam se leży w tych łozinach – Baca wskazał na skromny wzgórek przykryty białą baranią skórą. Nie czekając na dodatkowe pytania, wyjaśnił – Komendancie, Józuś go drasnął siekierką przez łeb, tamten to Stasek. No… juhas juhasa, znaczy… i zrobił się trup.
Zapakowali Józka do Uaza i ruszyli na posterunek do Cisnej, a górale przysiedli z powrotem i w milczeniu strzegli ognia życia w kręgu, przepijając od czasu do czasu gorzałką i rozmyślali o tej siekierce w mózgu juhasa, bo to była paradna Bacy.
Taka to była prosta śmierć Juhasa na wypasie.
R