Prosta śmierć Juhasa (liryk)



Józuś na mnie wołają, dobrym byłem dzieckiem, do świątyni chodziłem, krzyż na piersi nosiłem, pod bieszczadzkim niebem redyk przygnany wypasałem, dudków dużo zgromadziłem i ładne baby miałem. Stasek, co z nim w jednym namiocie spałem, nóż paradny mi zawinął, co po dziadku miałem. Rękojeść z rogu jelenia, a na stali wypisane „Krew za krew – honor górala”. Powiedziałem do Staska:

- Jak do niedzieli nie oddasz, zabiję.

Dzień święty nastał, do wieczora honorowo odczekałem i chcąc nie chcąc siekierkę w mózg złodzieja wbiłem. Jak sprawę honorową rozstrzygałem, Boga nad ziemią nie było, tylko kruk piekielnie czarny złowrogo wycharczał kilka dźwięków i w drogę… areszt śledczy Sanok - trza będzie odsiedzieć.

Bez łąk zielonych, bez stada owiec, bez baby i gorzały góral przetrzyma, ale bez honoru nie da rady.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R