Prośba Pustaka
Lipiec darzy słońcem, bujną zielenią i datkami od pielgrzymów turystów, najczęściej zauroczonych gatunkiem poezji jebanej (przepraszam - śpiewanej, sławiącej jakieś dziwne anioły). Pustak nabrzmiały winem, jak kleszcz opasły od psa odpadły, leży twarzą na matce ziemi, zdaje się, że maskę pośmiertną tworzy. Grają wąskotorowe szyny kolei bieszczadzkiej C.K.Galicji. Poznał mnie chyba po chodzie, nie podnosząc oblicza pyta:
- A poniesiesz krzyż na moim pogrzebie?
- Dobra, jeśli jest to twoja testamentowa wola, to mogę być twoim krzyżowym.
- Na razie jeszcze nie umieram – asekuruje się Pustak od zgonu – ale gdyby co, to umowa stoi?
- Stoi - potwierdzam.
R