Pożegnanie Zbyszka Drogowca



Szybko się odbyło… ledwie z tuzin ludzi z obsługą cmentarną się zebrało. Biel ziemi raną rozkrojona, w tą ciemną otchłań Zbyszka ciało złożono. Bełkot łopatami zrzucanej ziemi tłumaczy to co się stało. Zbyszek żył w pełni swoim drogowym istnieniem. Nie potrzebował tłumaczy wewnętrznej ciszy swojej duszy. Śladów jego stóp jeszcze śnieg nie zasypał, utrwalone śnieżnym gipsem ułudy istnienia za Siekierezadą… jeszcze je widać, za pół godziny jeszcze będziemy wiedzieć, że tam są, do pierwszego cieplejszego tchnienia wiatru. Znikną jak sny nietrwałe pięknych myśli, urojonych boskich motyli, których skrzydeł drgania świadczą o świata agonii.

Żegnaj piękny Rzymianinie, posągu dumny bieszczadzkiego starożytnego cesarstwa. Będę za Tobą rozpaczał, póki nie zaginę na własnym szlaku otchłani. Żegnaj Zbyszku, czas zejść z Drogi…

 

Powrót

                                                                                                                                                  R