Podstępny Pustak i zdesperowana niewiasta



Pustaka zawinęli gliniarze za jazdę w nietrzeźwości pojazdem zmechanizowanym, czterokołowym (Ford pana Gałuszki). Pustak ma inne zdanie w tym temacie, ale to już rozstrzygnie niezawisły sąd.

- Próbowałem ujechać kawałek, żeby usunąć pojazd z drogi, ale poszedł dym z rozrusznika, bo te nowe samochody są takie pojebane, że nie wiadomo o co w nich chodzi.

Ale ten temat dotyczący motoryzacji nie jest wiodącym, owszem zawiódł Pustaka do zdarzenia głównego, czyli pozyskania dwóch tysięcy złotych w gotówce w dziesięciu banknotach dwustu złotowych. A odbyło się to mniej więcej tak, tak jak mi to opowiedział sam beneficjent tej fortuny:

- Gliniarze przetrzymali mnie kilka godzin za ten pojebany samochód. Około pięć godzin za pięć metrów drogi, bo tyle ujechałem na rozruszniku. Ale w końcu musieli mnie wypuścić, bo co mi kurwa, zrobią, nie mam nawet prawa jazdy. Musiałem jakoś wrócić do Cisnej, to poszedłem na rondo w Lesku łapać stopa. Zatrzymała się jakaś kobitka, całkiem wyględna była. Zgadaliśmy się po drodze i zaproponowała mi, żebym zajebał jej męża, bo ma go dość. Wręczyła mi młotek i zaliczkowała tymi dwoma tysiącami, a dwójkę miałem jeszcze dostać po robocie. Wziąłem sprzęt i kasę, a później przed Cisną powiedziałem, że muszę się odlać. Gdy zatrzymała pojazd, wyjebałem młotek i spierdoliłem w krzaki.

Tydzień czasu rządził Pustak we wsi pełną gębą. Gdy skończyła mu się ta zaliczka, chodził i pytał wszystkich o tę babę, ale ona znalazła chyba do tej roboty kogoś bardziej zdeterminowanego. Pustak żałował tylko, że wyjebał ten młotek, bo byłyby za niego dwa wina. No przecież mówi się „kój żelazo, póki gorące”, to znaczy „wal męża w łeb tym młotkiem i bierz kasę”.

Niewykorzystana szansa Pustaka, może następnym razem pójdzie lepiej.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R