Pływak Żółtobrzeżek
Tito jak przyjeżdża z Rajchu do wsi rodzinnej Cisnej, to zawsze przy jego udziale dzieje się jazz. Tym razem zabrał Olka Pustaka na ryby i pływanie. Zapakowali sprzęt wędkarski i po krótkiej przejażdżce zaparkowali nad stawem w miejscowości Liszna, postanowili odrobinę poplażować. Rozpili flaszkę zimnej wódki i heja do wody. Olek po dwudziestu metrach jął nabierać wody w nozdrza i chyba tak w ogóle we wszystkie otwory ciała, po czym szybko poszedł na dno. Tito w panice próbował go namierzyć, ale że sam był lekko niedysponowany, przypominało to próbę zlokalizowania niemieckiej łodzi podwodnej. Dzięki bogu znalazła się w pobliżu trzecia w miarę trzeźwa osoba. Wspólnymi siłami nogą namacali Olka na dnie i ciągnąc go za jedno odnóże przyszli do brzegu po dnie. Jak później stwierdził sam zainteresowany: „Dobrze, że straciłem przytomność, to nie piłem wody”. Krótka reanimacja i chłopaki powrócili do nowej flaszki. Wędek już nie zarzucali, bo ryby się spłoszyły tamtą akcją, a tę wcześniejszą wódkę Pustak wyrzygał podczas restytucji.
R