Ogród Zapomnienia



Wracając na Górę Horb po pracy zawsze z lubością spoglądałem na Ogród Pani Trześniowskiej, która z mrówczym mozołem pielęgnowała go z nieukrywaną miłością. Prawie pewne było, że gdy słońce darzyło na niebie, Pani Trześniowska będzie krzątała się pośród kwiatów jak pracowita pszczoła. Całe to jej barwne królestwo, ten skrawek ziemi kształtowała swymi dłońmi w piękną formę. Wiosną grabiła suche badyle, podcinała krzewy, sadziła nowe kwiecie. Latem ciężko było dostrzec jej filigranową postać pośród wybujałych hortensji. Ogród ten był jej manifestacją harmonii istnienia, którą wypracowała sobie przez dziesięciolecia, wydawał się przemyślany i logiczny w założeniu, przejrzysty w formie. Od zawsze ów kawałek wsi kojarzył mi się z tym Zaczarowanym Ogrodem i Panią Trześniowską, która wtapiała się weń swoją łagodnością i życzliwością.

Pożegnaliśmy Ją na przedwiośniu, ten osierocony ogród na pewno będzie jeszcze kwitł, ale nigdy tak cudownie i bajkowo jak pod dotykiem Jej dłoni.

Pani Trześniowskiej Ogród Zapomnienia…

 

Powrót

                                                                                                                                                  R