Ogień w cipie
Dziewica orleańska, kontra rzymska hetera
Rywalizowały tego wieczora o upatrzonego samca. On zachowywał neutralność. Sytuacja w knajpie była rozwojowa, jeszcze tylko jedna czy dwie pięćdziesiątki i wszystko będzie objawione, kto z kim będzie się ruchał w kiblu bądź pod ścianą na zewnątrz lokalu. Ta starsza traciła grunt pod nogami, młodsza grała ciałem, prężyła pośladki i dźgała przestrzeń cyckami spiczastymi jak włócznie. Wydawało się, że ta pierwsza przegra, ale jak na każdej wojnie najważniejsza jest psyche. Ta młodsza zalotnie obciągała flaszkę piwa, pewnie coś tam obrazowo insynuowała, starsza zebrała siły na kontratak, używając jako oręża słów. Strzały były miażdżące: „Wydaje ci się młoda kurewko, że twojego ognia w cipie nie ugasi żadna straż pożarna? Wydaje ci się, że potrzeba na to hektolitrów spermy, ty mała ciasna pizdo? A ileż ty chujów miałaś w otworach, że chcesz rywalizować ze mną?” Przemowa starszej miażdżyła tą młodą, widać było, że jej hardość zaczyna się kurczyć jak spuszczony chuj. Starsza postanowiła dobić: „Ty namiastko prawdziwej cipy, chodź do kibla, to ja cię najpierw wyrucham, a później startuj do tego chłopa.”
P.S.
Byłem przerażony, wszyscy byliśmy przerażeni, ale nabyliśmy wiedzy, jak fachowo gasi się słowem pożar cipy.
R