O wyruchaniu wszechrzeczy



Pomocnik boga wszedł do komnaty stwórcy osobistej i stanął jak kaczy chuj, odrobinę zażenowany. Nie był to może pomocnik z tych bardzo ważnych, ale trochę taki pomniejszy. Od czystych i brudnych skarpetek i majtek. Ale żeby ogarniać boskie skarpetki i boskie stringi, to też trzeba mieć coś pod deklem. Bóg stał nagi przy jakimś otworze w ścianie i zapalczywie ruszał dupą. Sytuacja była jednoznaczna, bez wątpliwości wskazywała na proces jebania.

- Panie, cóż czynisz? - ośmielił się zapytać pomocnik (oczywiście drżącym głosem).

- Nie przeszkadzaj… rucham ludzkie mózgi – odpowiedział Bóg.

- A to tak można? – przeraził się pomocnik.

- Kurwa, nie wiem czy tak można czy nie można, ale sprawia mi to przyjemność – rzekł wyraźnie podniecony Bóg i z wielką zapalczywością kontynuował ruchy frykcyjne w tej dziurze w ścianie, nucąc pod nosem pieśń nad pieśniami „Brainstorm”.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R