Maj już umarł
Wiosna tego roku, pamiętnego, obojętnie jaki by nie był, ale pamiętny będzie dla tych, którzy się narodzili i dla tych, którzy obumarli. A zatem wiosna tego roku 2020 zaczęła się bezbrzeżnym słońcem. Dni nasycone błękitem przewalały się przez naszą wieś jakby boską betoniarką mieszane w nieskończoność. Tłukły się wzbierającymi dźwiękami powracającego z południa życia. Kwiecień upstrzył łąki kwieciem, zielone fabryki fotosyntezy ruszyły pełną parą, ale druga dekada maja zatrzymała ten atak życia. Przymrozki zważyły młode liście, drzewa pokryła brązowa szadź, codzienne deszcze ukryły ten dramat szarości mgieł. Rzeka Solinka wezbrała gniewem, zeschłe już od kilku lat jesiony sterczały nad tym misterium przemijania milczącą śmiercią. Nagie i upokorzone, odarte z listowia świadczyły wszem i wobec, że ten maj już umiera, a my wraz z nim.
R