Licytacja
Pojawił się w naszej wsi człowiek zza Góry Jabłońskiej, realizował się materialnie. Kupił od kogoś działkę i coś tam klecił, wieczorami przychodził do Siekiery bratać się z tubylcami. Dosiadł się do Władka w kąciku lustrzanym i perorował:
- Kupiłem działkę u was we wsi i dom buduję, na mazurach mam drugi, a za Szczerbanówką kupiłem sześć hektarów. Nowego mercedesa w tamtym roku nabyłem, a synowi BMW kupiłem. Forsy mam jak lodu - podkreślił z dumą.
Władek milcząco wysłuchiwał recytacji tej księgi katastralnej, aż w końcu się odezwał zza papierosowego dymu, który nieodłącznie mu towarzyszy:
- Czym ty się tutaj chwalisz kolego? Wiedz, że ja przepiłem dziesięć razy tyle, ile ty mi tu pierdolisz.
Gość odpuścił, przesiadł się w drugi koniec baru i chyba zrozumiał, że w Bieszczadach jest inny sposób miary – bogactwo określa nie stan posiadania, tylko hektolitry, czyli ile przepiłeś.
R