Jakie te baby pojebane
Kazkowi od rana chciało się ruchać, obudził się na potwornym kacu. Pierwszym jego doznaniem był nabrzmiały fallus, który kiwał się raz w lewo, a raz w prawo jak dorodna sosna na wietrze. Chwilę wpatrywał się w ten żywy metronom, po czym przeszedł do działania i wybrał numer do Krychy.
- Cześć Krysiu, nie wpadłabyś do mnie na chwilę? Zaopiekowałbym się twoją jaskinią.
- Nie Kaziu, nie mogę, matka jest u mnie dzisiaj – zeznała wyraźnie zawiedziona.
- No to nara – rozłączył się.
Wpatrując się w nieustępliwego członka, wytężał mózg, aż mu pot kapał z czoła. Olśniło go. Do Danusi trzeba uderzyć.
- Cześć, słuchaj Danuś, wpadłabyś na minutkę, oporządzę cię szybko od tyłu.
- Kaziu, ja właśnie w Biedronce robię zakupy… zostaw to jebany gnoju. Przepraszam, to nie do ciebie, bachor coś ściąga z półki. Muszę się rozłączyć, bo dziecko dorwało się do kociej karmy.
Kazek zrozpaczony wybrał ostatni numer, wydawał się ratunkowym:
- Zosiu, cześć, co robisz? Bo właśnie mi stoi… Zajrzałabyś i razem popracowalibyśmy nad problemem.
- Kaziu, wybacz, ale właśnie z Zenkiem się pierdolę, nie dam rady.
Kazek pozostał nagi ze swymi myślami, a właściwie w trójcy świętej trwali. On jako Kazimierz, fallus jako pożądanie i mózg jego końskim chujem kaca wyjebany.
- Cóż, przejdę na manual – orzekł przed trybunałem rozpaczy.
Przeszedł do czynu, by zniwelować podniecenie. Skończył szybko i rzekł z odrazą:
- Kurwa, jakieś pojebane te baby.
R