Cały kosz kiełbasy
Ojciec zawsze miał zacięcie do masarstwa, amatorsko. A gdzież tam amatorsko, prawie zawodowstwo to było. Kręcił kiełbasy, cienkie, grube, kabanosy, wędził boczki, parzył salcesony i kaszanki, a wszystko smakowało jak ambrozja. Szlagierem były kabanosy z nutrii, to był produkt iście eksportowy. Jeśli myślicie, wnioskując z tytułu, że mowa tutaj o koszu wiklinowym kiełbasy, to się poważnie mylicie, chodzi o pełen kosz kiełbasy motocykla M-72. Ojciec ukręcił kilkadziesiąt kilogramów wędliny kiełbasianej, a że nie miał wędzarni, to zawiózł produkt do Salcesona - pseudonim ojca Cypisa, który był zawodowym rzeźnikiem jeszcze przed wojną. Towar został dostarczony służbową, milicyjną „emką”. Późnym popołudniem wraz ze swoim zastępcą ojciec ruszył po odbiór kiełbasy. Zapakowali cudownie aromatyczny produkt i by tę akcję uświęcić, postanowili skoczyć na zimne piwo do Gidiana (knajpa na Dołżycy), zajechali na podwórze i ojciec pochwalił się i poczęstował wyrobem właściciela knajpy, który ugościł ich w rewanżu zimnym piwem. Pogadali, opróżnili kufle i czas w drogę. Wyszli przed obiekt i, o zgrozo, patrzą, a tu plandeka na koszu uniesiona i po kiełbasie nie ma śladu. Zastępca ojca krzyknął:
- Kurwa, widziałem gościa, który wychodził przed nami. Znam go, to pilarz z hotelu robotniczego.
Wskoczyli na motocykl i gaz do dechy na hotel. Wparowali na obiekt, węsząc nozdrzami i nie ma chuja we wsi, jak zajebał, musi czuć świeżą, wędzoną kiełbasą. Sprawdzali po kolei pokoje i w końcu dopadli gościa. Zastępca ojca jako praktyk dochodzeniówki od razu jeb go w ryj po kilkakroć, a dopiero później z pytaniem:
- Gdzie jest wędlina?
Gość w zaparte:
- Nic nie wiem, to nie ja – i znowu w ryj.
Ojciec wyczuł, że coś jest nie tak. Odciągnął zastępcę i rzekł:
- To nie ten koleś, wracamy.
Podjechali zrezygnowani pod knajpę, a tam rechoczący Gidian oświadcza:
- Ale wam zrobiłem kawał – i pokazuje ukrytą kiełbasę.
Ojciec spojrzał z wyrzutem na zastępcę i mówi:
- Może zawieziemy z pęto kiełbasy temu kolesiowi z hotelu?
Zastępca rezolutnie odparował:
- Po chuj i tak nie będzie mógł gryźć przez kilka dni.
R