Biały wilk
Ta wieś nie istniała, tak mówiło wielu, ale byli też tacy, którzy przysięgali na starożytnych bogów, że ona istniała – wieś złych ludzi.
Bawiliśmy się na łąkach, często nad brzegiem rzeki. Jako dzieci czciliśmy słońce na równi z deszczem, zieloną trawę na równi ze śniegiem. Wszystko wokół było jednym wielkim szczęściem. Stary Piotr, miejscowy dziwak, siedział na wielkim głazie rozdzielającym rzekę w tym miejscu na dwie odnogi. Często tam posiadywał i rozmyślał. Ujrzawszy nas, a raczej naszą błogosławioną niefrasobliwość, uniósł swą sękatą, powykrzywianą artretyzmem dłoń i głośno wyartykułował tę kwestię, jak w jakimś teatrze, z patosem w głosie i gracją w ruchu:
- Nadal łudzicie się, że ta wieś nie istniała, ta, w której zabito białego wilka? Wy, których rodziciele nie wierzą, że żyją na tej ziemi pomiędzy tymi dwoma górami, na tej samej ziemi, która skrywa w swych czeluściach tamtą złą wieś i tamtych złych ludzi? Idźcie i powiedzcie im, że swą niewiarą wskrzeszają tamtą zbrodnię, codziennie zabijają tego białego wilka, nie dając mu do końca ani żyć, ani umrzeć.
Z przerażeniem wysłuchiwaliśmy tych proroczych wieści starego człowieka, pytaliśmy w domach ojców i matek, którzy zbywali nas: „To stare bajdy. Nie było takiej wsi, ani żadnego białego wilka.” Jednakże dziecko to taki trochę inny gatunek człowieka. Ze swojej perspektywy instynktownie pragnęliśmy, by opowieść była prawdą. Składając w całość przekazy starego Piotra o historii naszej wsi, te wykłady, które prowadził dla szumiącej zapomnieniem rzeki, można było poczuć to nasze dziedzictwo – brzemię – grzech – zabójstwo mitycznego białego wilka. Dorośli nie chcieli wziąć tej odpowiedzialności na swe barki, tylko ten stary człowiek odważył się w swym szaleństwie wyznać to rzece prawdy. I my jako dzieci daliśmy mu wiarę, czciliśmy opowieść o białym wilku. Dzisiaj, jako ojcowie i matki, na pytania naszych dzieci o niego odpowiadamy:
- To jakieś stare bajdy, nigdy nie było białego wilka, ani złej wsi, ani złych ludzi.
R