Zbyszek Drogowiec i życie
Październik zaskoczył nas pięknymi barwami. Codziennie słońce wspina się na błękit nieba i jak pracowity pająk tka świetlistą sieć na nasze wątłe nadzieje istnienia. Sprzątam Siekierę, wychodzę na schody pozbierać śmieci. W górze na parkingu, jak postać rzymskiego boga jaśnieje marmurem swego trwania Zbyszek Drogowiec.
- Cześć Rafał – grzmi na powitanie.
- Cześć Zbyszku – odpowiadam.
- Co słychać? - pyta.
- Żyje się – odpowiadam.
- To chyba najważniejsze – tym stwierdzeniem utrwala radość naszego wspólnego istnienia i odchodzi.
R