Żaba i kot

 

Wracałem z Wetliny z Bazy Ludzi z Mgły, szary marcowy dzień zlewał się z asfaltem w jedną, spójną całość. Omijałem wychodzące na jezdnię żaby, które próbowały przejść przez tę linię śmierci. Tak się bardzo starałem, czyniąc wywijasy, aż tu nagle z rowu wyskoczył bury kot prosto pod koła.

Kurwa, w życiu zawsze tak jest, jak chcesz, żeby coś żyło, to co innego umiera. Niby logiczne, bo wszystko nie może naraz żyć, ale trochę ta zasada jest popierdolona, bo pierdoli się później w głowie.

Cóż, drobny uboczny skutek istnienia.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R