Nie bać się Wojtka? A Chrystus też był rybakiem
Wojtek Szwed zjawił się w Siekierze z panem Heńkiem od ryb, gość prowadzi duże gospodarstwo rybackie pod Łodzią. Zawsze miałem pociąg do ichtiofauny, Szwed złapał mnie na ten haczyk. Przywieźli ładnego, metrowego suma, kilka karpi, tołpyg i amurów. Widząc, że sum przejawia wolę życia, wlałem do pojemnika wodę. Wąsacz odżył, wypuściłem go do stawu.
Za nim trafił tam jeszcze duży karp i piękny, zielony lin. Z żywych został jeszcze jeden karpik, zawieźliśmy go do bajorka na górze Horb i nazwaliśmy go Wojtek.
Rozliczając się z panem Heńkiem, przestrzegłem go:
- Ale pan wie, że Wojtek to ladaco? Proszę uważać na niego, żeby nie było niedomówień.
Pan Heniek podszedł do głównego bohatera, poklepał go po ramieniu i rzekł:
- Znam go dłużej niż wy, mnie nie wychuja.
- O, to współczuję panu – wyraziłem swą litość, pożegnałem się i odszedłem, a w myślach międliłem cały czas tę kwestię.
Nie bać się Wojtka Szweda, jak to możliwe?!
R