Dzień Zachłannego Słońca
Marzec nieuchronnie wdziera się w bieszczadzką przestrzeń ze swoją potęgą niekończącego się pragnienia nowego cyklu życia. Pierwsze wychyliły swe łby lepiężniki, za nimi lśnieniem żółtym rozbłysły podbiały, ciemnoniebieskim dywanem rozścieliły się na łąkach cebulice. W rowach knieć błotna wkroczyła w dzień zachłannego słońca.
Kręcę z Wetliny na rowerze, na Smereku martwa kuna spoczywa na skraju drogi i gdyby nie jej śmierć, nikt by nie wiedział o jej istnieniu. Rozjechane żaby straszą swymi wnętrznościami powszechną radość wiosny.
Oto nadszedł dzień Zachłannego Słońca, dzień, w którym śmierć jest tylko pożywką dla życia.
R