Dwa wina pani bez winy
System reklamacyjny w Siekierezadzie
Ludzie, ja się zajebię największą chochlą, jaka jest na stanie w Siekierezadzie! Ileż można, kurwa, tłumaczyć przypadkowym klientom naszego lokalu tę prawdę oczywistą, a objawioną?! Nie zbawiamy tutaj istnień, ani nie rozgrzeszamy, nie spełniamy marzeń sennych, erotycznych, ni maligny na jawie. Zanim zajebię się osobiście tą największą chochlą, w testamencie pragnę pozostawić ludzkości, te skromne oświadczenie:
Szanowni pielgrzymi, jeśli przychodzicie do naszej świątyni, by reformować ją na podobieństwo własnych pragnień i myśli, to skończy się to na mściwej recenzji w nieistniejącym dla nas, elektronicznym świecie, nieistniejącej dla nas pani od dwóch win bez winy.
A teraz szybki szkic zdarzeń: osobnik ludzki, około trzydziestu wiosen, zamówił dwa wina grzane z beczki. Po chwili ten osobnik chyba żeński, przybył z powrotem, twierdząc, że jej nie smakują i żąda, by wymienić je na coś innego. Barmanka kategorycznie zaprotestowała i wyjaśniła, że to tak nie działa. Po pierwsze nie jesteśmy Jezusami, a po drugie nie dajemy gwarancji smaku. Każdy ma osobisty i ogólnie rzecz biorąc, pierdolimy to. Rzadko jest praktykowane w świecie takie coś, np. wymieńcie mi życie, bo mi nie smakuje, wymieńcie mi hostię, bo mi nie smakuje, wymieńcie mi cipę, fallusa, bo mi nie smakuje.
Ludzie obłędni i bezbłędni, roszczeniowi i egocentryczni, apeluję w swym testamencie, cytując samego siebie:
„Nasze beczkowe wino nie ma smakować, ma napierdalać po neuronach, tak samo jak młotek. On też nie ma smakować, tylko ma napierdalać”.
Szanowna pani, jeśli masz inne wyobrażenie świata, to do Marriott'a, gdzie podobno w bidecie, laski podmywają sobie cipy winem chardonnay rocznik '71, a kible spłukują szampanem. Ruskim, ale jednak szampanem.
R