Dramat wyboru Wojtka Stolarza Pogrzebowego

 

    Systematycznie tracimy nasz wiejski potencjał smakoszy substancji alkoholowej. Ubywa z przestrzeni ciśniańskiej znamienitych postaci, biorących udział w tym zespołowym eksperymencie - „dawanie sobie rady w niestandardowy sposób”. Po każdym pochówku na cmentarzu „Pod lipami” narasta we mnie gniew, wzbiera ta bezradność skonfrontowana z wiecznością i z pewną dozą wkurwienia. Przypomina mi się ten dramatyczny wybór Wojtka Stolarza Pogrzebowego, w którym ulokowałem wielkie literackie nadzieje. Przecież miał taką cudowną szansę, mógł umrzeć na własnych warunkach (na alkohol), zaprzepaścił ją. Wisiałby już w formie tabliczki na Kapliczce Menela. Napisałbym o nim sentymentalną notę wspomnieniową, a pani przewodniczka autokarowa opowiadałaby o nim mityczne pierdoły. Cóż, życie daje ludziom szansę wzięcia go we własne dłonie i takąż miał ten fałszywy mesjasz z parkingu przed Siekierezadą. Nie wykorzystał jej, nie przyjął komunii zgonu. Normalnie wstyd mi za niego, ale karą niech będzie teraz czyśćcową zwykłe życie w trzeźwości, porównywalne z tą męką nieśmiertelnego wampira bez bicia serca, pozbawionego duszy, wydmuszki boskiej istoty. Oto dramat wyboru Wojtka Stolarza Pogrzebowego, którego kariera ciśniańskiego menela tak cudownie się nam jawiła. Zaprzepaścił wszystko tą nieprzemyślaną decyzją. Taką karierę sobie zrujnować! Na nikim teraz w Cisnej nie robi wrażenia, że Wojtek powtarza tę skisłą mantrę: Nie piję, nie piję, nie piję. A miał taką szansę… mógł umrzeć o własnych siłach.

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R