Branżowy system omamiania ludzi Wojtka Szweda
Wojtek Szwed działał najpierw w branży tekstylnej, handlował we wsi kurtkami, czapkami, butami. Z rozpędu próbował sprzedać również buty gospodarza, Darka, u którego nocował. Cóż, zapalczywość handlowca zawodowca.
Po tej nieszczęsnej aferze obuwniczej, kiedy Darek odzyskał swoje obuwie i kopnął nim solidnie Wojtka w dupę, ten nieposkromiony biznesmen przerzucił się na branżę rybną.
Wszystkim we wsi proponował węgorze, amury, tołpygi, sumy i liny na okrasę. Na jednego żywego suma i karpia ja też się załapałem. Sum żegluje w stawie przy Siekierezadzie, a karp w bajorze na górze Horb.
Szwed uważając, że ta ichtiofauna tak bardzo już nas zbliżyła, pozwala sobie na wydzwanianie do mojej skromnej osoby w bardzo późnych godzinach nocnych. Przy trzecim takim przypadku wystosowałem oświadczenie.
- Wojtek, posłuchaj, jeśli jeszcze raz obudzisz mnie, to zejdę z góry Horb i wpierdolę ci ten telefon do dupy.
W ramach spoufalania się Wojtek kilka dni temu polewał swoją prywatną wódkę spod stolika w Siekierezadzie. To przypieczętowało jego los ostatecznie. Cytując Darka, po aferze obuwniczej:
- Zrywam z tobą wszelkie stosunki dyplomatyczne i handlowe zakało natrętna.
R