Testament człowieka, który chciał być psem
Kiedy odejdę do nieba, a wszystkie psy odchodzą do nieba, zdejmijcie mi obrożę i przypnijcie ją wokół pnia tej brzozy, pod którą mnie zakopiecie. Odepnijcie mi z gardła ten łańcuch i powieście na nim mojego gospodarza, moją budę postawcie w jego chałupie i spalcie wraz z nią. Po kilku latach wykopcie moją białą czaszkę, zadziejcie na wysoki kij i wbijcie w tą ziemię, bym mógł szczerzyć kły z nienawiścią do wszystkiego co żywe. Na ziemię rzucajcie dzień w dzień jakieś ścierwo, by larwy złożone przez muchy miały co żreć, by przypominały mi i wam o brudzie śmierci. To tylko testament człowieka, który chciał być wściekłym psem. To tylko żałosne wycie i skowyt osaczonego psa. To żadna ostatnia wola, po prostu zostawcie tam jego ścierwo, w tym rowie, niech zgnije bez słów.
R