Nowe menele
Koniec sierpnia skrzy się słońcem, wysuszona ziemia tęskni za płaczem nieba, to czas, kiedy odczuwamy wszyscy w tej małej wsi ułudne poczucie nieśmiertelności. Codzienny raj, umierającego lata kołysze nas w błogości zatrzymanego na skraju czasu, obrazu piękna. Filip oznajmia:
-Mamy we wsi jakichś dwóch nowych meneli.
-Poznałem już ich. - chwalę się. - Ten szczupły z łabędzią szyją jest wredny, wyziera z jego oczu złośliwość i żal do świata, ten krępy z fryzurą kozaka ma w sobie tylko żal.
Spotkałem ich wczoraj na parkingu przed Siekierą. Ten złośliwy podszedł i zapytał:
-Stary, nie wiesz gdzie tu można jakiś koks dostać?
-Nie wiem, ja palę węglem. - odpowiedziałem. - A co ja kurwa jakimś dilerem jestem, że mnie pytasz?
-A kogo mam pytać, policję? - odszczekał się.
-Spierdalaj. - zakończyłem dyskusję.
-Nie podobają mi się te nowe menele. - rzekłem zatroskany do Filipa. - Już nawet porządnych meneli nie ma w tej wsi... - zmartwiłem się.
A dzień sierpniowy przeczył temu, bo wszystko w tym skrzącym się słońcu wydawało się idealną i absolutną myślą Boga.
R