Kokainowy Chrystus i jego Biali Anieli
Ostatnia wieczerza
Uniósł się nad nami wszystkimi i jako ten pasterz pośród owiec rozpostarł ramiona, błogosławiąc spokojem. Chwilę tak zastygł w bezruchu, po czym wysypał na stół z zawiniątka biały proszek. Zręcznymi ruchami uformował dwanaście kresek, a gdy były już gotowe rzekł:
-Jedzcie ciało moje, będziecie przez chwilę w niebie, poznacie ojca mego, doznacie wybawienia. Królestwo moje nie z tego świata, na chwilę tam pójdziecie.
Wciągnęliśmy te kreski co do ostatniego proszku i Apostoł Mietek dostał krwotoku z nosa, Apostoł Janek Raper wyrzygał się na swe białe szaty, Apostoł Tadek Orangutan stracił przytomność, inni zasnęli, łypali białkami oczu, krzyczeli, tańczyli, jeden skoczył z okna.
Policja, karetki, straż pożarna, bo oto wkurwieni sąsiedzi jak Faryzeusze zdradzili nasze wieczerzanie, zgarnęli nas wszystkich oprócz Chrystusa. Nie wiem jak uciekł, już tego nie widziałem. Stróżujący Rzymianie też nie widzieli. Słyszałem tylko jak Mietka Nożownika policjantka natarczywie pytała:
-Skąd mieliście działki?
On odpowiedział skromnie:
-No kurwa od Jezusa. Komunię przyjęliśmy.
Błysk świateł radiowozów, w eter poszły komunikaty:
-Diler uciekł, szukajcie. Ma ksywę Jezus.
R