Fudżis chce być opisany
Grodzimy staw przy Siekierezadzie, wkopujemy modrzewiowe pale, nabijamy siatkę. Wiosenny dzień manifestem naszej pracy, żurawie napływają falującym morzem nadziei. Żaby gramolą się z łąk w kierunku wody na coroczne gody. Midas upuścił z dłoni jaśniejące złotem podbiały, pszczoły uwijają się na ich lśnieniu zwabione kwitnieniem istnienia.
W mojej brygadzie Fudżis i Olek Pustak dzielnie oręż w dłoniach dzierżą, Fudżis łom, a Olek łopatę. Nikt takiej armii nie zatrzyma, bo ten dzień swą energią nas syci i napój bogów jest spożywany. Wino „Beczka” jeden lite, pięć trzydzieści cena detaliczna.
Wieczorem kończymy dzieło, dwadzieścia siedem słupów wkopanych, siatka rozciągnięta. Siedzimy jeszcze chwilę na torach i podziwiamy nasz zryw wiosenny. Fudżis zauważył przy tym, że Olek Pustak jest częściej opisany przez moją skromną osobę i zgłasza zażalenie w tej sprawie. Kategorycznie żąda:
- Też chcę być opisany!
- Dobra – zgadzam się – napiszę jakiegoś paszkwila na ciebie w ramach premii za dzisiejszą robotę.
Fużis rozpromieniony motywuje:
- No przecież ja też często robię głupoty.
Zastanawiam się chwilę nad problemem i kończę posiedzenie stwierdzeniem:
- Głupota ma mniejszy ciężar gatunkowy od szaleństwa. Musisz być bardziej szalony, taki jak Olek Pustak i wtedy częściej będziesz przebywał w ciśniańskiej literaturze.
R