Co Pan robi ze mnie wariata?

 

    Czekam na wizytę do pana psychiatry. W porządku koleś, zgadałem się z nim na poprzedniej wizycie o rottweilerach żeśmy gadali. Zaważyłem, że na ścianie w gabinecie wisiał portret suki tej rasy. Zapytałem:
-miał pan rottweilerkę?
-tak, skąd pan wie, że już nie żyje? - zapytał.
-wywnioskowałem to z jej portretu, ja też powiesiłem sobie w pokoju zdjęcie mojej rottweilerki Luny, po jej odejściu, wspaniałe, wierne i mądre psy.-dodałem.
Pan psychiatra rozwinął psi temat na całą moją wizytę i uznał, że jestem normalny, bo jak ktoś kocha psy to nie  może być wariatem. Odprowadził mnie na korytarz, gdzie dopadła go czekająca tam pacjentka, wrzeszcząc na dzień dobry:
-co pan robi ze mnie wariata? Czekam tutaj już dwie godziny.
opuściłem dyskretnie przestrzeń scysji chichocząc  duchu o pacjencie, który przychodzi do psychiatry i ma pretensje, że ten robi z niego wariata.
widocznie pani nie ma psa. Ja to wiem dobrze, że bez psa człowiek wariuje, jak umarł Brego - zwariowałem.

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R