Cisna w czasie zarazy
Koniec marca nakrył płachtą błękitnego nieba naszą wieś, jak tą powszechną niebieską plandeką, którą nakrywam w zimie węgiel. Powszechne istnienie roi się pomiędzy górą Horb i Hon. Mała kulka z wypustkami do całowania toczy się przez świat i pretenduje do roli koronozbawcy, prawie Chrystusa. Do nas jeszcze nie dotarła, ale są już jej Heroldowie: Nieufność, Strach i Lęk – jeden przed drugim. Do tej małej wsi wszystkie burze dziejowe i rewolucyjne zmiany nadciągały z opóźnieniem. Jakby czas tutaj płynął w gęstszej postaci skupiony. Gdzieś tam za Jabłońską górą królów ścinano, a u nas jeszcze chwilę rządzili, zanim krwawa fala się dolała pod nasze stopy. Mała kulka z wypustkami do całowania jeszcze się do naszej wsi nie dokołatała, ale jej Heroldowie już tutaj są, trąbią i obwieszczają, że wszystko się zmienia w naszym ludzkim świecie, tylko ta wiosna będzie taka sama piękna swym kwitnieniem i niewzruszona ogarniającą nas zielenią.
R